♪ whatzupwitu
Zaduma szybko zniknęła z twarzy Wendy.
Poczuła jak podmuch wiatru rozwiewa jej jasne włosy, sprawiając, że wpadły jej do ust. Szybko je odgarnęła, odsłaniając owalną twarz i z szeroko otwartymi oczyma, przyglądała się widokowi przed sobą.
Czas jakby się zatrzymał, a zza perłowej mgły wyłoniła się męska sylwetka. Wendy nie kontrolując się, rozwarła duże usta i nerwowo zaciskała palce. O Boże, co to jest? Dziewczyna nie wiedziała czy ma uciekać, czy przyglądać się dalej. Sytuacja sparaliżowała jej umysł.
Wracała tylko ze sklepu na rogu Silver Lane — dzień jak zwykle. Jak zwykle wstała przed dziewiątą, jak zwykle nie zjadła śniadania, tylko wypiła herbatę, jak zwykle umyła się i jak zwykle włożyła na siebie luźną koszulę. Jak zwykle przeszła obok sklepu, gdzie na wystawie stały telewizory, które ustawione były na program z wiadomościami. CNN podawało właśnie informacje na temat wczorajszego zasztyletowania czterech kobiet w Jerozolimie i jak zwykle starała się nie wpaść na kogoś znajomego.
Odruchowo spojrzała na zakupy, aby upewnić się czy nie pozwoliła ich sobie zabrać. Mężczyzna ubrany w czerwoną kurtkę patrzył na nią całkiem podobnie — ze zdziwieniem w szaro-niebieskich oczach. W ręku trzymał mały, srebrny zegarek z łańcuszkiem. Wyglądał na drogiego.
Obydwoje znaleźli się w złym miejscu o złym czasie; wszystko w tej sytuacji było zarazem złe, ale również i dobre, czego jeszcze nie wiedzieli. W szczególności Wendy, która mocniej zacisnęła palce na rączce reklamówki i szybkim krokiem skręciła w stronę sklepu z telewizorami.
Ucieczka nie była jednak dobrym pomysłem, ponieważ, nim się obejrzała, mężczyzna był przy niej i pociągnął delikatnie z arękaw jej czarnego golfa.
— Chrystusie! — zawył tuż przy jej uchu. — Zatrzymaj się, kobieto!
Wendy nie zamierzała jednak tego zrobić, a jego głos tym bardziej zachęcił ją do jak najszybszej ucieczki. Stawiała szybko stopy na brudnym od papierków i gum do żucia chodniku. Cieszyła się, że, pomimo wątpliwej szczupłości, potrafiła biegać całkiem żwawo. W głowie za to, układała już plan — postanowiła, że postara się wyprzedzić mężczyznę na większy dystans, a gdy znajdzie się już w klatce schodowej bloku, w którym mieszkała, będzie musiała z całej siły trzymać klamkę drzwi. Był to jednocześnie plus mieszkania na takim, a nie innym osiedlu i minus, z uwagi na to, że każdy mógł się tam dostać. Jednak będąc w takiej sytuacji, Wendy dziękowała spółdzielni za brak domofonu. Musiałaby się zatrzymać i otworzyć drzwi, co pewnie zajęłoby trochę czasu.
Słyszała jego oddech i pojedyncze krzyki, ktoś może nawet zwrócił na nich uwagę, ale żadne nie potraktowało tego poważnie. Wendy poczuła piekący ból, ale nie poddawała się. Jej brak kondycji był jednak uciążliwy. Ale cóż, nigdy nie przewidziała, że będzie musiała uciekać przed mężczyzną, który pojawił się z mgły.
Byli o wiele za daleko od domu Wendy, co oznaczało, że dziewczyna nie zdąży. Dobiegli dopiero do małego lasku. Był poniedziałek rano, dlatego nikogo nie było, tylko oni. Wendy poczuła jak jego silne ręce zaciskają się na jej nadgarstku. Gwałtownie obrócił ja ku sobie. Pisnęła, gdy reklamówka wysunęła się jej z dłoni.
— O cholera. Szybka jesteś. Normalnie się tego nie spodziewałem — wysapał, łapiąc się pod boki. — W ogóle się tego wszystkiego nie spodziewałem... Nie bój się, przecież nie przyszedłem tu po ciebie. To tylko zbieg okoliczności, że wszystko widziałaś. Ale możemy przecież o wszystkim zapomnieć.
Wendy starała się nie okazywać zmęczenia i oddychała jak najspokojniej. Pokiwała energicznie głową.
— Mam tylko jedno pytanie: jak to zrobiłaś? — Spojrzał na nią ciekawsko. — Jesteś jakaś super, czy coś? Wiesz, nieskromnie przyznam, że ja, owszem, jestem. — Wypiął dumnie pierś. — No tak, oczywiście, możesz się nie odzywać. Ekstra.
Dziewczyna tępo wpatrywała się w jego klatkę piersiową, która znajdowała się centralnie na przeciwko jej bladej twarzy. Patrzyła uważnie jak kopie wielki kamień, stojący tuż obok niej i jak się zbliża. Wtedy wróciła jej mowa.
— Ja nie wiem. Czy mogę już sobie iść? Proszę.
On jednak nie słuchał.
— Normalni ludzie nie widzą takich rzeczy. Kobieto, jesteś nienormalna. Rozumiesz? Bo ja nie. Nie wspominali mi nic o takich osobach, to znaczy, ja nie słuchałem, ale... Chodziłaś może na Uniwersytet Magii? — Zmarszczył rudawe brwi.
Wendy pierwszy raz słyszała tę nazwę. Zrozumiała, że mężczyzna jest naprawdę świrnięty i że wcale nie musi z nim rozmawiać. Nie chciała jednak znów uciekać.
— Nie.
Pokiwał głową z zadumą. Och tak. Był w roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym pierwszym, trzy lata przed ogłoszeniem istnienia magii wśród ludzi. Właśnie się spalił. Zaklął w myślach i oparłszy nogę na dużym kamieniu, podparł głowę pięścią.
— Nie, wiesz, tak w ogóle to mnie nie słuchaj. Okej? Nie warto. Gadam jakieś głupoty...
— Jak? Jak się tu pojawiłeś? Nie żartuj już, powiedz. — Zabrzmiała groźnie.
Wendy nie lubiła, gdy ktoś z niej żartował.
— Dzięki temu. — Wskazał na zegarek. — Fajny, nie? — Złapał ją za ramię, na co ona wzdrygnęła się. — Powiedz mi, czy wiesz cokolwiek na temat magii?
— Chyba oszalałeś.
— No tak. — Wzruszył ramionami. — To pewnie przez złe wychowanie. Ale spokojnie, widziałaś TO wszystko, więc wytłumaczę ci dokładniusieńko o co w tym chodzi...
Jeszcze wtedy nie wiedziała, że tłumaczenie szło mu całkiem słabo.
dzień dobry. historia jest trochę powiązana z Wehikułem Lazarusa Norringtona, bo sam Lazarus tu występuje (na razie w opisie, on to ten nastolatek). ogólnie wydarzenia nachodzą na siebie, bo i Randolph Avery występuje w Wehikule. mam też nadzieję, że i Randy i Wendy przypadną wam do gustu, choć to są właśnie te złe postacie.
Powiem szczerze, że czytając ten rozdział, miałam ochotę się śmiać;D Postać tego faceta jest po prostu przekomiczna. Sposób w jaki rozmawiał z bohaterką kompletnie odciągnął mnie od fabuły i tego, co tam się w ogóle stało. Odniosłam wrażenie, że chłopak w żadnym stopniu nie przejął się tym, że został przyłapany na… niezbyt ludzkim zachowaniu, tak to ujmę xD. Ale z drugiej strony, czemu miał się przejmować, skoro za kilka lat magia ma być ujawniona dla wszystkich? I chyba to mnie najbardziej ciekawi – jak zamierzają to zrobić i jak zachowają się ludzie. Na początku pewnie panika, a potem? Świetny prolog! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I zapraszam do siebie w wolnej chwili: sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Avery (lub Abery, Amery, Avory, mówią na niego jak chcą) w sumie to nie przejmuje się niczym. Nie wiadomo, co tak naprawdę chodzi mu po głowie, ale dzięki temu mam cel do wyjaśnienia. XD
UsuńLudzka reakcja zostanie pokazana, ale jeszcze nie w pierwszym rozdziale. W nim skupimy się bardziej na zegarku, Wendy i rozwinięciu.
Dziękuję za komentarz!
Jestem po przeczytaniu prologu. Padłam. :D
OdpowiedzUsuńBohater wdał mi się nieco stuknięty i chyba chaotyczny. :D Albo bardzo spodobała mi się jego kreacja, zdecydowanie. :D
Zrozumiałam, że przeniósł się w czasie, gdzie magia jeszcze nie jest znana. Swoją drogą, ciekawi mnie, jak zostanie ona ujawniona i co na to wszyscy ludzi. Zakładam, że to nie będzie reakcja typu" Tak? Spoko." Pewnie wyjdzie jakieś zamieszanie. :D
Pozdrawiam!
P.S W wolnej chwili zapraszam też do mnie.
www.gra-zniwiarza.blogspot.com